gornik
     
Newsy

<-- Cofnij

NWW: Wywiad z Radosławem Czerniakiem/ 2008-05-01 17:55:02 / Marcin Durczak /
Nowe Wiadomości Wałbrzyskie: Choć ani na moment nie pojawił się w koszulce na parkiecie, był filarem drużyn, która utrzymała się w ekstraklasie. Tak dowodził swoimi „wojownikami", że ci potrafili zwyciężać z teoretycznie lepszymi od siebie. Ale nie uniknął wraz ze swymi podopiecznymi też dotkliwych porażek.

- Dumny jest Pan ze swojej drużyny?
- Zawodnicy, których mieliśmy w składzie, w meczach, które wygraliśmy w sezonie zasadniczym - a było ich dziewięć plus jedno zwycięstwo w fazie pre play-off - grali na maksimum swoich możliwości. Odpowiem w ten sposób, żadnych pretensji do nich mieć nie mogę.

- Mając najniższy budżet w lidze udało się drużynie utrzymać. To sukces?
- Przypomnę, ze zajęliśmy w lidze 10 miejsce ex aequo z dwoma innymi zespołami, więc wstydzić się nie mamy czego. Z jednej strony można powiedzieć, że dwa zwycięstwa więcej mogłyby nam dać ósme miejsce. Druga strona medalu jest jednak taka, że liga w tym roku była bardzo wyrównana. Każdy praktycznie mógł wygrać z każdym, a naszym priorytetem na ten sezon było utrzymanie się i udało się to osiągnąć.

- Co było kluczowe w walce o pozostanie w Dominet Bank Ekstralidze?
- Uważam, że determinacja i wola walki, nad którymi to elementami pracowaliśmy od początku sezonu. Bez względu na to z kim graliśmy, w meczach z nami zawsze coś się działo. Nikt nas w tej lidze nie zdemolował punktowo, walczyliśmy zawsze do końca, a zdarzało się, że w drugich połowach odwracaliśmy losy spotkań, gdy na przykład do przerwy wysoko przegrywaliśmy.

- Gdyby nie zwycięstwa z potentatami ligi, Turowem, Anwilem, Śląskiem, mogło być ciężko z utrzymaniem?
- Można powiedzieć, że każde zwycięstwo decydowało o pozostaniu w lidze. Dopiero na trzy kolejki przed końcem zapewniliśmy sobie utrzymanie, a żeby osiągnąć ten cel potrzebowaliśmy dziewięciu wygranych. Nie można mówić, że triumfy nad Turowem czy Anwilem były ważniejsze od zwycięstw z Czarnymi i Koszalinem. Każda wygrana była równie ważna i przybliżała nas do pozostania na przyszły sezon wśród najlepszych ekip w kraju.

- Dlaczego udawało się wygrywać z najlepszymi, a przegrywaliście z kretesem z nieco słabszymi, jak u siebie z Polonią czy Kotwicą?
- To nie wynikało ze specyfiki naszego zespołu, ale z tego, że cała liga była wyrównana, a żaden wynik nie mógł być zaskoczeniem. W minionym sezonie nie było takiej sytuacji, że jakiś zespół, tak jak wcześniej Noteć Inowrocław czy Unia Tarnów, był „czerwoną latarnią" i miał ogromne problemy z wygrywaniem.

- Miał Pan chwile zwątpienia. Myślał Pan w trakcie sezonu: „Nie utrzymamy się, to się nie uda"?
- Jeżeli miałem, to tylko przed sezonem gdy widziałem jak zbroją się inni i wydawało się, że potencjałem sportowym jesteśmy na szarym końcu ligi. Początek sezonu bardzo dobrze dla nas się ułożył i w trakcie sezonu momentów zwątpienia było bardzo mało, albo ich nie było w ogóle.

- Miał Pan też trochę szczęścia. W trakcie sezonu dołączyli do zespołu Jeremy Montgomery i Markus Carr, którzy stali się filarami Górnika?
- Dokładnie, zwłaszcza Montgomery. Ale ci zawodnicy, którzy byli wcześniej, czyli Walt Baxley i B.J. Spencer również dołożyli swoją cegiełkę i jakoś zaistnieli w drużynie. Nie zapominam również o Krisie Clarksonie. Nasze poszukiwania w trakcie sezonu ukierunkowane były na znalezienie lepszych graczy. I to się udało.

- Jak Pan podsumuje swój pierwszy sezon pracy w ekstraklasie na stanowisku trenera?
- Trudno samego siebie oceniać i wolałbym, żeby zrobili to inni. Ze swej strony zrobiłem wszystko co mogłem i potrafiłem, żeby prowadzony przeze mnie zespół grał i wyglądał tak, aby kibice byli z tego zadowoleni.

- W którym momencie uwierzył Pan w utrzymanie?
- Po wyjazdowym, wygranym spotkaniu z Polpharmą. To zwycięstwo dało nam przewagę psychologiczną, chociaż później było bardzo dużo niespodziewanych wyników, co wprowadziło do ligi pewną nerwowość. Na szczęście my nie musieliśmy oglądać się na innych, tylko do końca liczyliśmy na siebie i walczyliśmy dla siebie, co zaowocowało utrzymaniem.

- Rozmawiał Pan z działaczami Górnika o przedłużeniu kontraktu na przyszły sezon?
- Na razie nie było tego typu rozmów. Pracujemy do końca maja z grupą zawodników, którzy zostali w Wałbrzychu, myślę tu o Polakach, do których dołączyli najbardziej utalentowani juniorzy. Próbuję wyselekcjonować wśród młodych zawodników kilku graczy, na których będzie można postawić w przyszłości. Choćby za dwa lata gdy wejdzie najprawdopodobniej obowiązek przebywania na parkiecie przez cały mecz juniora.

- Zostanie Pan w Wałbrzychu?
- Niedługo rozpoczniemy negocjacje. Powiem tak, chciałbym, żebyśmy mogli i potrafili zbudować w tym mieście silną drużynę na miarę oczekiwań kibiców, która byłaby w stanie zrobić w przyszłym sezonie krok naprzód. Na przykład bić się o pierwszą ósemkę.

- Co trzeba zmienić w Górniku, żeby zespół mógł awansować właśnie do play-off?
- Po raz pierwszy od wielu lat drużyna zagrała ponownie w ekstraklasie. Dużo w tym sezonie się jeszcze uczyliśmy. Nie ukrywam, że kilka elementów trzeba poprawić, ale nie są to rzeczy, z którymi nie moglibyśmy sobie poradzić. Jeżeli chodzi o stronę sportową, to do budowania składu na przyszły sezon trzeba podchodzić bardzo delikatnie. Obowiązek dwóch polskich graczy przebywających na parkiecie determinuje dobieranie innych zawodników. Dlatego trzeba zastanowić jacy to mają być gracze. Mówię tu o cudzoziemcach.

- Rozpocznie Pan budowanie składu od zakontraktowania polskich koszykarzy?
- Zdecydowanie tak. Nie stałoby się chyba nic złego, gdyby w Górniku na przyszły rok zostali polscy zawodnicy, którzy w minionym sezonie przebywali długo na parkiecie. Mówię tu o Łukaszu Wichniarzu, Tomaszu Zabłockim i Rafale Glapińskim.

- Co z obcokrajowcami ze „starej gwardii"?
- Bardzo chciałbym zatrzymać w zespole Jeremy'ego Montgomery'ego. Z tym, że do niego musielibyśmy dobrać rozgrywającego, który dawałby nam sporo punktów. Niezłym rozwiązaniem byłoby zatrzymanie w ekipie Kristijana Ercegovicia. Poza tym musielibyśmy znaleźć strzelca z obwodu, na przykład zawodnika na pozycję numer trzy.

- Co z Markusem Carrem?
- Nie mówię nie, ale mam na uwadze gracza, który dawałby drużynie dużo więcej punktów.

- Myśli Pan jeszcze o Adrianie Czerwonce i Loganie Kosmalskim?
- Adrian jest już po zabiegu, swobodnie porusza się, czuje się dobrze. Jeżeli tylko będzie w stanie podjąć treningi to myślę, że klub przystąpi z nim do rozmów. Z Loganem jestem w stałym kontakcie. Zawodnik przeszedł pomyślnie operację, już biega i jeśli zgłosi stuprocentową gotowość do gry na pewno będziemy zainteresowani, by podjąć z nim rozmowy.

- Kto będzie mistrzem Polski?
- Chciałbym, żeby ligę wygrał Turów Zgorzelec, choćby dlatego, że jako jedynie pokonaliśmy ich dwukrotnie. I jesteśmy najlepsi na Dolnym Śląsku (śmiech).

Rozmawiał Tomasz Piasecki

<-- Cofnij

Publikowane na tym serwisie komentarze są tylko i wyłącznie osobistymi opiniami użytkowników. Serwis nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za ich treść. Użytkownik jest świadomy, iż w komentarzach nie może znaleźć się treść zabroniona przez prawo.
dodaj komentarz | Komentarze:
wiarus
2008.05.02 00:11:11
IP: 83.3.108.242
RADEK zostań z nami WAŁBRZYSKIMI GÓRNIKAMI.Starzy znawcy koszykówki którzy pamiętają wielkiego trenera LEWANDOWSKIEGO wiedzą że za kilka lat RADOSŁAWA CZERNIAKA również zapamiętamy jako MISTRZOWSKIEGO TRENERA który dla GÓRNIKA zdobył MISTRZA I INNE TYTUŁY JAKIE NAM WAŁBRZYSKIM GÓRNIKOM SIĘ NALEŻĄ ZA LATA TRADYCJI SIĘ NALEŻĄ
Grafika: StrzeliStudio / Html&css: adrian-pawlik.pl / hosting: www.hb.pl