gornik
     
Newsy

<-- Cofnij

Artykuł NWW: Pod lupą 'Wiadomości'/ 2008-05-13 21:39:47 / Marcin Durczak /
Nowe Wiadomości Wałbrzyskie: W sposób subiektywny oceniamy graczy, którzy w poprzednim sezonie Dominet Bank Ekstraligi chociażby przez chwilę pojawili się na parkiecie w meczu ligowym Górnika. W biało-niebieskich barwach zaprezentowało się w lidze ogółem 18 koszykarzy.

Jeremy Montgomery - bezsprzecznie gwiazda Górnika. Jeden z najlepszych strzelców ligi, wyróżniający się gracz w walce o zbiórki, dobry obrońca. Przychodził do zespołu, by zastąpić Walta Baxley'a, którego sprowadzono na miejsce B.J. Spencera. Za trzecim razem wreszcie udało się zakontraktować bardzo dobrego gracza na pozycję rzucającego obrońcy. Choć to nie był typowy rzucający. Montgomery bardzo chętnie grał tyłem do kosza jak rasowy center, a poza tym piłka po niecelnym rzucie wręcz go szukała na parkiecie. Miał niebywałego nosa do zbiórek. Był przeważnie pierwszy w ataku i w ten sposób zdobywał bardzo dużo łatwych punktów. Potrafił też rzucić za 3 pkt.

Kristijan Ercegović - środkowy w starym stylu. Dobrze grający tyłem do kosza, potrafiący rzucić półhakiem, walczący dzielnie o zbiórki. Mało efektowny, ale szczególnie na początku i pod koniec sezonu, szalenie efektywny. Środkową część ligi miał zdecydowanie słabszą. Widać było, że brakowało mu „prądu", ale potrafił pozbierać się w sobie i w końcu miał duży wkład w utrzymanie biało-niebieskich w ekstraklasie.

Markus Carr - przychodził do Górniku po kilkumiesięcznym odpoczynku od koszykówki. W pierwszych pojedynkach widać było u niego rozbrat z basketem, ale w miarę upływu czasu coraz lepiej rozumiał się z partnerami. W niektórych spotkaniach brał też na siebie ciężar zdobywania punktów, a jego podania znamionowały wielką klasę. Potrafił tak zagrać, że jego koledze po prostu nie wypadało trafić spod samej obręczy. Miewał też głupie straty lub decydował się na bezsensowne wjazdy pod kosz, po których drużyna nie miała pożytku. Ale takich zagrań było w jego wykonaniu bardzo mało.

Kris Clarkson - chyba jedyny koszykarz w zespole, który potrafił zagrać skutecznie twarzą do kosza. Jego akcje jeden na jeden, często kończone wsadami, były ozdobą spotkań Górnika. Gracz widowiskowy, który jednak wielokrotnie odpuszczał w obronie, przez co biało-niebiescy często tracili łatwe punkty. Rywale długo nabierali się na jego zwody, ale w końcu zaczęli czytać grę Clarksona. Jak skutecznie powstrzymać skrzydłowego Górnika pokazał szczególnie Eric Hicks, który w Wałbrzychu kilkukrotnie zablokował Krisa. Po konflikcie ze szkoleniowcem musiał opuścić drużynę.

Tezale Archie - przed przyjściem do zespołu Markusa Carra nikt nie wyobrażał sobie pozycji rozgrywającego bez Archiego. Zawodnik dobrze kozłujący i sporo widzący na parkiecie. Prowadził jednak grę w zbyt jednostajny sposób. Brakowało przyspieszenia z jego strony, za rzadko decydował się na rzuty z dystansu, a warunki, by trafiać z daleka miał jak mało kto. To, że nie rzucał zbyt często za 3 pkt pozostanie już jego słodką tajemnicą.

Ime Oduok - potwornie silny zawodnik, którego repertuar zagrań w ataku nie był zbyt bogaty, ale potrafił po niesamowitej walce pod obręczą „wepchnąć" w końcu piłkę do kosza. Jak na centra bardzo słabo wykonywał rzuty wolne, a że był często faulowany „pod deską", z linii dawał Górnikowi mniej punktów niż powinien.

Łukasz Wichniarz - bardzo dobry rzut z dystansu, przyzwoita obrona, ale mimo tych zalet zbyt jednostronny koszykarz. Gdy grano akcję pod niego, a on umiejętnie korzystał z zasłon partnerów, najczęściej trafiał zza linii 6,25 m. Zbyt rzadko jednak próbował indywidualnych akcji. Prawie nie grał w ogóle twarzą do kosza. A szkoda bo przy takiej sprawności mógł to być jego wielki atut.

Tomasz Zabłocki - „wyłowiony" przez trenera Czerniaka ze Słupska odnalazł się w Wałbrzychu. Z gracza głębokich rezerw w Czarnych, stał się kluczowym zawodnikiem biało-niebieskich. Walczak, który jednak gdy się na parkiecie denerwował, zbyt szybko łapał głupie faule. Znakomicie ułożony rzut za 3 pkt - to jego najsilniejsza broń. Gdy jednak otrzymywał „plastra", który odcinał go od podań, miał kłopoty ze zdobywaniem punktów z innych pozycji.

Rafał Glapiński - w porównaniu z grą w I lidze zrobił z całej ekipy, która wywalczyła awans, największe postępy. Nie bał się odważnie wchodzić pod kosz rywali, choć te penetracje nie zawsze kończyły się zdobyciem punktów. Umiejętnie wymuszał faule pilnujących go obrońców. Miał czasami kłopoty z kreowaniem gry, ale w przyszłym sezonie może to być jeden z ważniejszych zawodników, zwłaszcza w obliczu tego, że na parkiecie będzie musiało przebywać jednocześnie dwóch Polaków.

Michał Saran - walczak jakich mało z wielkim sercem do gry, ale były momenty, że wyglądał na zupełnie zagubionego na parkiecie. Zatracił gdzieś swoją skuteczność z poprzedniego sezonu, ale w Górniku miał inne zadania do spełnienia. Chyba za rzadko pojawiał się na parkiecie, by w pełni zaprezentować swoje umiejętności.

Bartłomiej Józefowicz - bywało, że wychodził w pierwszej piątce, ale miał wówczas do wykonania specjalne zadanie lub szkoleniowiec nagradzał go w ten sposób za zaangażowanie na treningach. Gdy już pojawiał się na parkiecie często zżerała go trema, miał problemy z trafieniem do kosza z dystansu, skąd jeszcze przed 2-3 laty trafiał regularnie.

Jacek Dymarski - wciąż czekamy na eksplozję talentu Jacka, która nie może nastąpić. Koszykarz miał spore problemy w walce pod koszem bark w bark. Często ogrywany w akcjach jeden na jeden przez silniejszych od siebie rywali, nie mógł sobie znaleźć miejsca na boisku.

Adrian Czerwonka - pechowy zawodnik, tyle utalentowany, co podatny na kontuzje. Przed sezonem trener Czerniak mądrze wymyślił, że Czerwonka razem z Wichniarzem grać będą wymiennie na pozycji niskiego skrzydłowego. Ale plan szybko spalił na panewce, bo Adrian doznał urazu i po pierwszym meczu z Turowem i do końca rozgrywek już nie zagrał. 

Marcin Kowalski - grał niewiele, a gdy już wchodził na parkiet bardziej uważał, by nie popełnić żadnego błędu, niż „pociągnąć" zespół w ataku. W końcu rozstano się z nim w klubie, bo zawodnik nie przyjął proponowanych przez działaczy nowych warunków kontraktu. Czytaj obniżenia pensji.

B.J. Spencer - Amerykanin miał być gwiazda Górnika i pierwszą strzelbą zespołu. Już na początku sezonu okazało się, że strzelba mocno się zacina, a zawodnik z meczu na mecz grał coraz słabiej i w końcu musiał wyjechać z Wałbrzycha.

Walt Baxley - gracz, który dołączył do zespołu w trakcie sezonu, zaliczył jeden, bardzo dobry występ przeciwko Energii Czarnym Słupsk (zdobył 18 pkt), ale to było za mało, żeby przekonać do siebie kierownictwo klubu. W pozostałych spotkaniach nie błyszczał, prezentując się bardzo przeciętnie.

Mike St. John - koszykarz sprowadzony do walki pod kosz, po tym jak wiadomo było, że w Górniku nie będzie mógł grać Logan Kosmalski (kontuzja). Za słaby na polską ligę. W ataku nie błyszczał, nieco lepiej radził sobie w obronie, ale i pod własnym koszem miał momentami ogromne problemy z rywalami.

Damian Pieloch - przyszłość Górnika. Dołączany do pierwszego składu, po to, żeby obył się z atmosferą w drużynie i podczas spotkań. Widać, że dysponuje niezłym rzutem, a co ważne nie boi się odpowiedzialności. Jeszcze zbyt słaby fizycznie. 


Tomasz Piasecki

<-- Cofnij

Publikowane na tym serwisie komentarze są tylko i wyłącznie osobistymi opiniami użytkowników. Serwis nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za ich treść. Użytkownik jest świadomy, iż w komentarzach nie może znaleźć się treść zabroniona przez prawo.
dodaj komentarz | Komentarze:
Grafika: StrzeliStudio / Html&css: adrian-pawlik.pl / hosting: www.hb.pl