gornik
     
Newsy

<-- Cofnij

Mój Górnik - Janusz Krzesiak/ 2012-01-18 13:24:46 / Marcin Durczak /

Wiadomość o Jego śmierci dotarła do mnie ze ...Szwecji. Dopiero potem okazało się, że moi wałbrzyscy znajomi wiedzieli, iż odszedł w październiku. Nie było prasowych wiadomości, nie było nekrologów, nie było uroczystości....Odszedł tak, jak odeszło już wielu... jak odejdzie jeszcze kilku... jak być może my odejdziemy...Po cichu....



Janusz Krzesiak przybył do Górnika z Lublina. Pierwsze punkty dla biało-niebieskich zdobył w sezonie 1968/1969. Od tej pory przez wiele lat był podstawowym zawodnikiem Górnika. Grał z „ósemką”. Przez dwa lata pełnił funkcję kapitana drużyny. To jeden z moich chłopaków, którzy w sezonie 1969/1970 po raz pierwszy awansowali do ekstraklasy. Mimo spadku z grona najlepszych, to był bardzo udany rok dla Janusza. Ówczesna „Trybuna Wałbrzyska” napisała: ”Indywidualnie w przekroju całego sezonu bez wątpienia najlepszym koszykarzem okazał się najskuteczniejszy i wszechstronnie przygotowany technicznie zawodnik zespołu - Janusz Krzesiak (553 pkt). Gracz (...) zajął XII miejsce w lidze biorąc pod uwagę ilość zdobytych punktów.”
Ostatnie punkty dla Górnika zdobył w sezonie 1979/1980. Według internetowej Historii Polskiej Ligi Koszykówki przez sześć lat gry Górnika w ekstraklasie zdobył 2545 punktów. Punktów z ligi niższej – brak.

Pierwszy raz ujrzałam Go oczywiście 3 lutego 1971 rok, kiedy zakochałam się w koszykówce. Był ważnym obiektem moich zainteresowań, wszak najlepszy, wszak kapitan zespołu. Razem z Krysią, koleżanką z podwórka, wyśledziłyśmy, że mieszka na Nowym Mieście, na Ciechocińskiej. Często spacerowałyśmy w okolicach Jego mieszkania (takie sobie paparazzi lat siedemdziesiątych). Szczerze mówiąc nie pamiętam tych wypraw, ale Krystyna ma ją ciągle w pamięci i uśmiecha się wspominając stare, dobre czasy. Kiedy telefonicznie poinformowałam o Jego śmierci, zareagowała bardzo szybko: ”Ach, to ten za którym kiedyś szłyśmy!”. Nigdy nie była na meczu koszykówki, a Janusza, dzięki moim detektywistycznym zapędom, zapamiętała.
Po raz pierwszy rozmawialiśmy prywatnie jesienią 1986. Przyjechałam na kilka dni do rodzinnego miasta i natknęłam się na Janusza w autobusie miejskim. Zaczepiłam Go. Oczywiście, że nie poznał. Wystarczyło jednak podanie nazwiska i wiedział, kim jestem. Podczas tego samego pobytu widzieliśmy się jeszcze na meczu 18 października. Z Hutnikiem Kraków wygraliśmy 84:67. Na parkiecie występowali Reschke, Kozłowski, Krzykała, Wieczorek, Żywarski, Anacko, Buczkowski... Janusz siedział za koszem w jasnych spodniach i ciemnej skórzanej marynarce...Pamiętam? Nie, mam zdjęcie, niestety bardzo słabej jakości...
Kolejne nasze spotkanie nastąpiło w słynnym roku 1988. Kiedy przed kilku laty pisałam wspomnienia o tamtych pięknych chwilach, specjalnie opuściłam bardzo osobiste wspomnienie....Dziś przyszedł na nie czas....
To właśnie razem z Januszem świętowałam zdobycie mistrzostwa Polski przez naszych koszykarzy. Na terenie OSiR-u znaleźliśmy ciche miejsce na spotkanie w przerwie drugiego spotkania. Nakrył nas tam pan Kuster, ale uśmiechnął się i skomentował: „No tak, sławny koszykarz i ta z Łomży....” „Tylko nie z Łomży! Jestem z Wałbrzycha!” – odpowiedziałam oburzona.
Po meczu wróciliśmy w zakamarki hali. Janusz usiadł na starym biurku. Opuścił głowę. „Szkoda, że ja tego nie doczekałem...Ale wiesz co....dobrze, że ty jesteś....byłaś przecież naszym kibicem....to tak jakbym ja zdobył to mistrzostwo....” . W oczach miał łzy. Przez kilka sekund rzeczywiście czułam jakby to moja drużyna z lat siedemdziesiątych została mistrzem Polski. Dzięki temu, że obok mnie był chłopak z tamtych lat.
A potem wróciliśmy na Nowe Miasto. Janusz chciał koniecznie, bym zaszła do jego mieszkania. Dał mi kilka starych, podniszczonych fotografii mojej drużyny. „Weź je. Nie wiem, jaki los czeka je u mnie. U ciebie będą bezpieczne. Uszanujesz je.” Z tonu głosu wyczułam, że coś niedobrego działo się w jego życiu, coś, o czym nie chciał mówić...
Potem spotkałam Go latem 1990 czy 1991 roku. Zamieniliśmy parę sympatycznych słów zamienionych na postoju taksówek przy obecnej pizzerii „Stella” na Nowym Mieście (wówczas „Nowomiejska”).
Ostatni raz usłyszałam Jego głos 30 września 2006 r. podczas Meczu Wspomnień rozegranego z okazji 60 - lecia wałbrzyskiej koszykówki. Janusz figurował w składzie zespołu Górnika. Wymieniano Jego nazwisko na hali, podawano w prasie. Na meczu jednak się nie zjawił. Zadzwoniłam do Niego. Zapytałam, dlaczego nie ma Go razem ze kolegami. Nie potrafił odpowiedzieć.
„Ale ty jesteś?” – dopytywał się cichym głosem, jakby nie wierząc w moje słowa.
„Ja jestem”.
„Tak...Ty zawsze nas bardzo lubiłaś....”.
Tak bardzo....I dlatego właśnie to ja winna jestem Januszowi tych kilka wspomnień...

Po Jego śmierci na http://www.walbrzyszek.com/news,single,init,article,11955 w części „komentarze” pojawił się wpis:
14-10-2011 17:31 | ~J.T.S.T.RESCHKE |
IP: *-dynip.superkabel.de
11.10.2011 (*) JANUSZ KRZESIAK byly wieloletni koszykarz Gornika Walbrzych zakonczyl droge swojego zycia. Wyrazy wspolczucia dla rodziny.

Tadkowi Reschke i jego bliskim dziękuję za pamięć o Januszu Krzesiaku, który tworzył piękną historię naszego „Górnika”.
Na zdjęciach - z numerem osiem kapitan zespołu Janusz Krzesiak.

Na przełomie stycznia i lutego będę w Wałbrzychu. Jeśli ktoś z czytających wie, gdzie pochowany jest Janusz Krzesiak i zechce mi to miejsce wskazać, proszę o kontakt gks1959@wp.pl


 

<-- Cofnij

Publikowane na tym serwisie komentarze są tylko i wyłącznie osobistymi opiniami użytkowników. Serwis nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za ich treść. Użytkownik jest świadomy, iż w komentarzach nie może znaleźć się treść zabroniona przez prawo.
dodaj komentarz | Komentarze:
Grafika: StrzeliStudio / Html&css: adrian-pawlik.pl / hosting: www.hb.pl