gornik
     
Newsy

<-- Cofnij

Stanisław Kiełbik rzucił pierwszą w historii trójkę/ 2010-11-02 09:38:43 / Marcin Durczak /

ceglinski.blox.pl - Na początku października zaapelowałem do was - czytelników tego bloga, ale przede wszystkim "Gazety Sport.pl", kibiców i znawców koszykówki, internautów, o pomoc w odnalezieniu koszykarza, który 26 lat temu po raz pierwszy trafił w polskiej lidze za trzy punkty.
Poszukiwacze zaginionej trójki nie zawiedli - jeden z internautów stwierdził, że na 90 proc. tym pierwszym był rozgrywający Górnika Wałbrzych Stanisław Kiełbik, a wywołany do tablicy były reprezentant Polski prawdopodobieństwo podwyższył:
Jest bardzo prawdopodobne, tak na 99 proc., że to ja trafiłem tą trójkę. Trochę lat od tego czasu minęło, ale pamiętam ten mecz z Hutnikiem. Nie mogę sobie przypomnieć czy trafiłem w nim jedną, dwie czy trzy trójki, ale jestem niemal pewny, że zrobiłem to w tym spotkaniu jako pierwszy - po jednej z moich trójek na ławce Górnika wybuchła radość, prawdopodobnie właśnie z inauguracyjnego trafienia za trzy.



Gwoli ścisłości - 6 października 1984 roku, w 1. kolejce I ligi, najwcześniej, bo o 16.30, rozpoczął się mecz Hutnika Kraków z Górnikiem Wałbrzych. Pozostałe spotkania wystartowały pół godziny później. Kiełbik, wychowanek Górnika, wspomina:

Czy pierwszą trójkę mógł trafić ktoś z Hutnika? Wątpię, bo Hutnik nie miał wtedy strzelców, którzy rzucali z dystansu. Ja pamiętam radość, ale właśnie z naszej ławki. Nie sądzę, żeby wcześniej za trzy trafił ktoś z gospodarzy.

Kiełbik bardzo ciekawie wspomina też ówczesną rewolucję z punktu widzenia koszykarzy:

Choć przed sezonem trenowaliśmy już pod kątem linii rzutów za trzy, to jednak wymalowana linia w odległości 6,25 metra od kosza była dla nas czymś nowym, zaskakującym. Zastanawialiśmy się do czego to służy i jak to ugryźć. W meczu to było dla nas coś kompletnie nowego - np. to, że trzeba uważać, aby oddając rzut nie nadepnąć na linię.

Wcześniej za bardzo nie rzucaliśmy z takiej odległości. 6,25 metra to była już poważna granica. Ktoś tam próbował z tak dalekiego dystansu, ale przeważnie oddawaliśmy rzuty maksymalnie z pięciu, sześciu metrów. Zagrywki ustawiane były pod grę pod kosz, pod rzuty z półdystansu.

Kiełbik to produkt wałbrzyski. Bohater tego tekstu urodził się 1 stycznia 1961 roku, a z Dzieła wynika, że w szerokim składzie pierwszoligowego Górnika był już w sezonie 1976/77, czyli w wieku niespełna 16 lat! Czy to błąd - nie wiem. Pytany o początki kariery Kiełbik najpierw wspomina złote medale mistrzostw Polski juniorów z Górnikiem w latach 1979-80, a dopiero potem grę w ekstraklasie.

Ma co wspominać - w 1981 roku Górnik z Kiełbikiem zdobył wicemistrzostwo Polski, w kolejnym sezonie wywalczył złote medale. W roku 1983 Górnik był wicemistrzem, a Kiełbika wybrano w plebiscycie katowickiego "Sportu" do pierwszej piątki ligi obok Eugeniusza Kijewskiego, Mieczysława Młynarskiego, Jarosława Jechorka i Jerzego Binkowskiego.

Trafiłem na najlepszy okres koszykówki w Wałbrzychu, choć ja lubię się śmiać, że to Wałbrzych miał szczęście, że trafił na mnie.

Kolejny medal Kiełbik zdobył w sezonie 1985/86, kiedy był już zawodnikiem Śląska Wrocław, rok później wywalczył ze Śląskiem mistrzostwo. Typowa, dwuletnia służba wojskowa...

W sezonie 1986/87 miało wydarzenie, które Kiełbik wspomniał sam, nie pytany:

Powiem panu ciekawostkę, nie wiem, czy ktoś o tym wie - w sezonie 1986/87, w meczu Śląsk - Górnik w hali przy ul. Mieszczańskiej we Wrocławiu w ciągu czterech minut trafiłem osiem razy za trzy. Jeśli ktoś pobije ten rekord, to stawiam mu duże piwo. Grałem wtedy w Śląsku, a Górnik we Wrocławiu zawsze nam sprawiał problemy. W tym meczu też nam nie szło, ale w drugiej połowie złapałem jakiś szwung i w ciągu czterech minut trafiłem osiem trójek. To powaliło Górnika dokumentnie, wygraliśmy 96:74. Rzuciłem w tym meczu 26 albo 27 punktów. Mój rekord w lidze? Chyba tak pod 40 punktów.

Szwung? Energia, inicjatywa, werwa, pęd, ciąg, szybkość, chęć lub dyspozycja do pracy.

W 1988 roku Górnik - ponownie z Kiełbikiem w składzie - zdobył swoje drugie mistrzostwo Polski. Jak Kiełbik wspomina sam siebie jako zawodnika?

Przy 186 cm wzrostu byłem typową jedynką ze skłonnościami strzeleckimi - tak wykształciłem się w juniorach, gdzie grałem na wszystkich pozycjach na obwodzie. W pierwszej fazie kariery skupiałem się na rzutach, potem bardziej na kreowaniu gry. Karierę zakończyłem w 1990 roku, bo stan moich nóg nie pozwalał mi na dalszą grę.

W reprezentacji Polski seniorów Kiełbik rozegrał 67 meczów - grał m.in. na mistrzostwach Europy we Francji w 1983 roku, gdzie Polacy zajęli dziewiąte miejsce. Wcześniej występował w kadrach kadetów i juniorów. W 1978 roku, na juniorskim turnieju w Dimitrowgradzie w Bułgarii, Kiełbik został wybrany do pierwszej piątki obok późniejszych gwiazd NBA Arvydasa Sabonisa i Drażena Petrovicia.

Po zakończeniu kariery Kiełbik przeniósł się do Francji (później pracował także jako trener w Górniku):

Miałem zaszczyt trenować juniorów Capo Limoges, czyli jednego z klubów w regionie, gdzie mieszkam. Ich poziom początkowo nie był zbyt wysoki, ale trochę ich podciągnąłem. Jednak w momencie, kiedy dostałem lepszą pracę, musiałem zrezygnować z pracy przy koszykówce. Tradycje kontynuuje za to mój syn Jakub, który w grudniu skończy 18 lat - gra w jednym z satelickich zespołów CSP Limoges w lidze regionalnej. Ma 190 cm wzrostu, jest rzucającym. Koncentruje się na rzutach za trzy - nie wiem, skąd mu się to wzięło...

No, ja już chyba to wiem.

Kilka słów od trenerów, którzy pracowali z Kiełbikiem - Andrzej Kuchar:

Gdy przyszedłem do Górnika w 1979 roku, Staszek był najmłodszym zawodnikiem, ale już uznanym juniorem w Polsce. Dla niego poświęciłem wałbrzyską ikonę Witka Domaradzkiego, który musiał zwolnić mu miejsce w pierwszej drużynie.

Jak na polskie warunki Staszek był bardzo dobry technicznie, jednak za słaby fizycznie, co przeszkadzało mu grać skutecznie w obronie. Miał duże predyspozycje psychopedagogiczne, co pozwalało mu dowodzić drużyną, w której grali zawodnicy starsi nawet o kilkanaście lat.

Opracowałem dla niego indywidualny program ćwiczeń, który Staszek realizował cztery razy w tygodniu po porannym treningu zespołowym. Niestety po moim odejściu z Wałbrzycha przestał go wykonywać - szczególnie w zakresie rozwoju siły nóg, co przeszkodziło mu w zostaniu zawodnikiem europejskiego formatu. Na zgrupowania kadry przyjeżdżał z pięciokilogramową nadwagą, co nie pozwalało mu robić postępów. Nie rozwinął się na miarę swojego talentu.

Arkadiusz Koniecki:

Staszek był jednym z najbardziej sprytnych zawodników o olbrzymim talencie rzutowym, kreatorem gry doskonale czytającym wydarzenia na boisku. Jego mankamentem była gra w obronie, ale nikt nie jest doskonały. W ataku było niewielu tak sprytnych i przebiegłych zawodników, jakim był Staszek. Rywalizował z Wojtkiem Królikiem o miano lepszego snajpera - mecze Górnika z Polonią Warszawa zawsze były fascynujące z tego powodu.

Kiełbik kreował grę, czytał defensywę, dobrze rozgrywał akcje z zasłonami, a przy tym stwarzał zagrożenie rzutowe. Nie był koszykarzem atletycznym, raczej filigranowym.

Czy zrobił karierę na miarę możliwości? Lata 80. były trudne dla sportowców. Ci chłopcy tkwili w określonym systemie i myśleli o rzeczach przyziemnych. Trudno było wyjechać za granicę - mógł to zrobić zawodnik po 28. roku życia. Najlepsi sportowcy byli w pewnym sensie zaspokojeni w kraju i nie musieli się realizować na wyższym poziomie. Ich charaktery, sposób myślenia, zostały ukierunkowane na przyziemne sprawy - wiedzieli, że za granicę nie wyjadą i trochę rozmieniali się na drobne. Moim zdaniem Mieczysław Młynarski miał lepsze koszykarskie argumenty niż Detlef Schrempf, który zrobił karierę w NBA. System, w którym tkwili, zniweczył możliwości rozwoju i wejście na sportowe szczyty.

Żaden z moich rozmówców nie chciał jednak rozmawiać na temat, o którym w Dziele zdawkowo wspomniał Krzysztof Łaszkiewicz pisząc o sezonie 1987/88:

[...] Stanisław Kiełbik po zakończeniu służby wojskowej z bagażem rocznej dyskwalifikacji nałożonej przez PZKosz za niesubordynację podczas zgrupowania kadry, powrócił do macierzystego Górnika Wałbrzych.

Nie ma 100 proc. pewności, że to Stanisław Kiełbik był pierwszym koszykarzem, który trafił w polskiej ekstraklasie za trzy punkty. Wciąż szukam potwierdzenia, wciąż liczę na wasze wspomnienia.

Ale nawet jeśli to nie Kiełbik był tym koszykarzem, to i tak cieszę się, że miałem okazję rozmawiać z nim i o nim ze znakomitymi postaciami polskiej koszykówki.

<-- Cofnij

Publikowane na tym serwisie komentarze są tylko i wyłącznie osobistymi opiniami użytkowników. Serwis nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za ich treść. Użytkownik jest świadomy, iż w komentarzach nie może znaleźć się treść zabroniona przez prawo.
dodaj komentarz | Komentarze:
Paweł
2010.11.11 20:23:02
IP: 77.254.55.48
Pamiętam przede wszystkim niezwykły ,wyjątkowo piękny sposób kozłowania pana Stanisława Kiełbika...
feczi
2010.11.03 20:37:14
IP: 94.254.147.124
w tej ekipie mocny był Jerzy Żywarski może coś napiszesz o Jurku
kibic2
2010.11.03 12:36:32
IP: 83.4.58.152
tez sie ciesze ze bylem siadkiem tamtych wydarzen i starej ekipy Gornika! Mlodziez moze tylko nam starym pozazdroscic bo nie wiem czy jeszcze kiedys cos takiego- ktos taki w Gorniku sie przydarzy...oooobyy!!!
D...k
2010.11.03 11:21:48
IP: 178.235.49.103
Naprawdę świetny NEWS!

Byłem na tym meczu Śląsk-Górnik w hali przy ul. Mieszczańskiej we Wrocławiu, w którym to Pan Stasiu Kiełbik w ciągu czterech minut trafił osiem razy za trzy punkty.
To był wielki zawodnik z ogromną charyzmą, świetnym rzutem i bajeczną techniką.
GKS
2010.11.03 10:17:07
IP: 91.192.88.15
Z przyjemnością przeczytałam i łza mi się w oku zakręciła...Pamiętam wspaniałe czasy, pamiętam największe gwiazdy wałbrzyskiego Górnika...Cóż,swoją modość też pamiętam :)
dh
2010.11.02 20:38:13
IP: 83.10.187.154
Kapitalny artykuł. Osobiście to nie moja epoka przyszedłem na świat już po drugim mistrzostwie Polski dla Górnika. Szkoda, że ciężko znaleźć statystyki z tych lat... Przydałoby się w jakiś sposób najbardziej zasłużonych wałbrzyskich graczy uhonorować na wzór NBA powinno się wieszać koszulki pod sufitem
long
2010.11.02 20:37:30
IP: 83.8.55.186
Super artykuł i więcej takich proszę. Dla mnie to wspomnienia najlepszych chwil Górnika, a dla młodzieży trochę historii. To co razem robili Kiełbik i Krzykała na zawsze pozostanie w pamięci kibiców. Zwłaszcza mecze z Śląskiem i Lechem.
Grafika: StrzeliStudio / Html&css: adrian-pawlik.pl / hosting: www.hb.pl